„Wesele” Wyspiańskiego a pewna wizyta w Rudawie

„Wesele” Stanisława Wyspiańskiego oparte jest na autentycznym wydarzeniu, jakim było wesele poety Lucjana Rydla i chłopki Jadwigi Mikołajczykówny. Co ciekawe, w tle tego ostatniego pojawia się pewna wizyta w Rudawie:

„… Spostrzegłem, że gdy wchodzi do pokoju, gdzie siedziałem z Włodzimierzem, to pierwsze jej spojrzenie siada na mnie, że w polu udaje, że nie widzi, gdy się zbliżam do niej, ale wodzi za inną ukradkiem oczyma. I po sobie spostrzegłem, że jeśli zdarzy się dzień, a choćby pól dnia, kiedy jej nie widzę, to mnie ogarnia jakieś zniecierpliwienie, jakiś żal, jakiś niepokój. I powiedziałem sobie w końcu: Kochamy się, więc… żeńmy się. Chciałem jeszcze zwlekać z tym postanowieniem, chciałem sam siebie i ją lepiej zbadać, ale nie było czasu. Otoczenie, zwłaszcza kobiety pomiarkowały, że się coś między nami dwojgiem dzieje. Dłużej milczeć znaczyło w oczach tej chłopskiej rodziny wyjść na takiego jegomościa, co bałamuci dziewczynę, choć do niej się nie odzywa, a potem rozkochawszy ją, ucieknie. Tetmajer ostrzegł mnie, że wszyscy są zaniepokojeni. Tylko Jadwisia nie domyślała się, że ją i mnie obserwują. Trzeba się było szybko decydować tak albo nie. Ja właściwie od dawna byłem zdecydowany i nawet na chwilę nie przypuszczałem myśli nawet samej, że mógłbym się cofnąć. Ale rozumiesz, jak człowiekowi takiemu, jak jesteśmy, trudno wykonać, to co chce, czego pragnie najgoręcej (…) Jeszcze dwie note, dwa dni tale rozbierałem w głowie wszystko, liczyłem się z sobą, badałem serce swoje, a wreszcie powiedziałem sobie: Nie łudzę! To jest moje szczęście! pomówiłem naprzód z Jadwisią, a potem z rodzicami. Przed rozmową z jej rodzicami, ale już po stanowczej rozmowie z nią, pojechałem do Rudawy do matki mojej, która w zasadzie zgodziła się, żądając jedynie zwłoki ślubu.

A przecież rozmowa ta mogłaby przebiegać inaczej… Czy wówczas powstałoby „Wesele”?

Fikcja anonimizacji danych osób wypowiadających się na zebraniach wiejskich?

Ostatni protokół z zebrania wiejskiego w Balicach (dostępny: tutaj) uzmysławia, że anonimizacja danych osób wypowiadających się ma w pewnym sensie charakter fikcyjny.

Załóżmy, że Jan Kowalski zadaje na zebraniu pytanie: Kiedy będzie chodnik na ul. Kwiatowej. W protokole tego rodzaju wypowiedź pojawi się w ten sposób: Pan J.K. pyta kiedy będzie chodnik na ul. Kwiatowej. Czyli teoretycznie dokonano anonimizacji imienia i nazwiska osoby zadającej to pytanie.

I teraz pytanie? Dlaczego ta anonimizacja ma w pewnym sensie charakter fikcyjny?

Otóż na 6. stronie wskazanego wyżej pliku (protokół) dostępna jest lista obecności na tym zebraniu wiejskim. Pojawiło się na nim 16. osób. Zawiera ona pełne odręcznie napisane imiona i nazwiska wraz z podpisami. Jeśli dobrze odczytałem te informacje, nie ma tam dwóch osób o takich samych inicjałach.

Czy mamy więc fikcję anonimizacji?

Złudzenie?

W ostatnim numerze „Tygodnika Powszechnego” mamy ciekawy wywiad z Dawidem Sześciło, czołowym w Polsce ekspertem ds. administracji publicznej. Jest tam taki interesujący fragment:

Rafał Woś: Zazwyczaj na dowód, że Polacy są ze swoich samorządów zadowoleni, przywoływane są wyniki kolejnych wyborów lokalnych. I postacie długoletnich włodarzy miejskich, którzy rządzą już czwartą, a nawet piątą kadencję.

Dawid Sześciło: To prawda. Zaufanie do władzy samorządowej widać w wielu badaniach. Przenosi się ono zazwyczaj na samo pojęcie samorządności.

Rafał Woś: Ale czy to nie jest złudzenie? Na przykład w Gliwicach Zygmunt Frankiewicz rządzi od roku 1993. Oczywiście można powiedzieć, że skoro ludzie dają mu w kolejnych wyborach zdecydowany mandat, to znaczy, że wszystko jest OK. Gdy jednak zapytałem o przyczyny tej popularności lokalnego aktywistę, załamał ręce nad moją naiwnością. Kazał mi wyobrazić sobie księstwo, w którym wszystkie media są bezpośrednio lub pośrednio zależne od prezydenta. Na dodatek prezydent ma do obsadzenia lwią część dobrze płatnych stanowisk w lokalnej gospodarce.

Dawid Sześciło: Słuszna uwaga. Demokracja lokalna choć zdrowsza niż na poziomie centralnym, nie może być samorządem wójtów, burmistrzów i prezydentów, ale mieszkańców.

Kto przeprowadza kontrole pieców?

W ostatnim dodatku miesięcznika „Znad Rudawy” pojawiła się informacja o przeprowadzanych u mieszkańców kontrolach pieców (a ściślej tego, co jest w nich spalane). Kontrolerzy „odwiedzają mieszkańców późnym popołudniem i wieczorem”.

O kontrolach tych zamieściłem informację na facebooku. Jeden z Czytelników zgłosił taką uwagę:

A gdzie znajduje się charakterystyka osób które będą robić kontrole? Późnym popołudniem obcych ludzi do domu raczej się nie wpuszcza. Także może jakieś wzory dokumentów którymi się legitymują czy samych legitymacji powinny być udostępnione mieszkańcom aby wiadomo było kto domu wchodzi.

Czy taka informacja została gdzieś zamieszczona? Jeśli tak, proszę o podpowiedź, jeśli nie przyłączam się do propozycji jej zamieszczenia i rozpropagowania przez Urząd Gminy Zabierzów.

 

Czy to są poważne konsultacje z mieszkańcami w sprawie obwodnicy?

Spotkanie w sprawie obwodnicy odbyło się 19 grudnia 2018 r.

Mieszkańcy mogą zgłaszać uwagi do 4 stycznia.

Czy można sobie wyobrazić gorszy termin na spotkanie i zgłaszanie uwag? Czy mieszkańcy mieli się tym zajmować między Świętami a Sylwestrem?

Czy władze nasze gminy akceptują takie praktyki?

Czy jest to poważne potraktowanie naszych mieszkańców?

Źródło: https://www.zabierzow.org.pl/2018/12/21/spotkanie-w-sprawie-obwodnicy-zabierzowa-2/

„Dziennikarz” – jeden z zabobonów współczesnego świata według Józefa Bocheńskiego

W książce pt. Sto zabobonów jeden z najwybitniejszych polskich filozofów XX w. – o. Józef Bocheński ujął również „dziennikarza”, w poniższym ujęciu:

DZIENNIKARZ. Dziennikarstwo jest zawodem ludzi wyspecjalizowanych w tak zwanych środkach masowego przekazu, a więc w dziennikach, periodykach, telewizji, radiu itp. Jak sama nazwa wskazuje, zadaniem środków masowego przekazu jest przekazywanie masom informacji. Stąd dziennikarz jest sprawozdawcą i niczym innym. Jest specjalistą w zbieraniu, przedstawianiu i podawaniu innym informacji. Jak długo pozostaje w tej dziedzinie, jego praca jest pożyteczna i nie można mu niczego zarzucić. Ale w ciągu ostatniego wieku dziennikarze przywłaszczyli sobie inną funkcję, a mianowicie występują w roli nauczycieli, kaznodziei moralności. Nie tylko informują czytelników i słuchaczy o tym, co się stało, ale wydaje się im, że mają prawo pouczać ich, co powinni myśleć i czynić. A że ich poglądy są rozpowszechniane masowo, dziennikarze zajmują uprzywilejowane stanowisko, mają niekiedy istny monopol na pouczanie ludzi, co jest dobre, a co niedobre.

Wiara, że tak ma być, że dziennikarz ma prawo tak się zachowywać, że należy mu wierzyć, gdy nas poucza, jest jednym z typowych zabobonów współczesnych. Bo jeśli chodzi o pouczanie nas, dziennikarz nie ma żadnego autorytetu. Nie jest, jako taki, ani specjalistą w żadnej nauce, ani autorytetem moralnym, ani przywódcą politycznym. Jest po prostu dobrym obserwatorem i umie pisać, względnie mówić. Co gorzej, sam zawód dziennikarza jest dla niego samego o tyle niebezpieczny, że musi pisać o najróżniejszych rzeczach, o których zwykle niewiele wie, a w każdym razie nie posiada głębszej wiedzy. Dziennikarz jest więc niemal z konieczności dyletantem. Uważać go za autorytet, pozwalać mu pouczać innych ludzi, jak to się obecnie stale czyni, jest zabobonem.

Kiedy szukamy przyczyny szerzenia się tego zabobonu, wypada przyznać ze wstydem, że nie ma chyba innej, niż dziecinne wierzenie, że wszystko co drukowane jest prawdziwe — a zwłaszcza jeśli jest drukowane pięknymi słowami.

Elżbieta Burtan „na minusie” w konkursie Dziennika Polskiego „SAMORZĄDOWIEC MAŁOPOLSKI”

Dzisiaj o g. 21 zakończył się konkurs „Dziennika Polskiego” pt. „SAMORZĄDOWIEC MAŁOPOLSKI”. Gazeta informowała: Jak rządził prezydent, burmistrz, wójt lub starosta Twojego powiatu, miasta lub gminy? (…) O tym zdecydowali Małopolanie w wielkim plebiscycie. Na głosy czekaliśmy do piątku, 21 września do godz. 21. Zwycięzców opiszemy w specjalnym dodatku na łamach Dziennika Polskiego i Gazety Krakowskiej 9 października.

Jedną z kategorii konkursu była kategoria „wójtowie”. W konkursie tym na Elżbietę Burtan oddano 1 (jeden) głos. I był to głos na „NIE”:

plebiscyt

Jak Państwo myślicie, czy w „Znad Rudawy” pojawi się informacja o tym wyniku? Odpowiedź chyba niestety znamy.

88% za debatą kandydatów na wójta (wyniki ankiety)

Oto wyniki przeprowadzonej ostatnio ankiety na temat debaty kandydatów na wójta naszej gminy:

debata wyniki ankiety

Nie będzie więc chyba przesadą, że wielu mieszkańców naszej gminy oczekuje takiej debaty. W wielu innych gminach debaty już się odbyły. Od samych kandydatów już teraz zależy, czy będą zainteresowani przedstawieniem swojego pomysłu na naszą gminę w formie takiej rozmowy. Szczegóły oczywiście mogą ustalić. Przy dobrej ich wili nie powinno być z tym problemu.

Mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się z ich strony, czy są tym zainteresowani.

 

Jerzy Cywicki: na walkę ze smogiem musimy wygospodarować co najmniej 10 mln rocznie

W sezonie grzewczym oddychamy skażonym powietrzem. Smog rujnuje nam wszystkim zdrowie, a szczególnie zagraża dzieciom i osobom starszym. Obecne tempo wymiany palenisk i poziom dofinansowania walki ze smogiem są niewystarczające.
Rozwiązanie:
Ograniczmy emisję trucizn poprzez zwiększenie dofinansowania do wymiany palenisk i dopłaty do lepszych nośników energii. Aby zrobić to skutecznie i w krótkim czasie, musimy wygospodarować na to zadanie co najmniej 10 mln zł rocznie.

Jerzy Cywicki, komentarz w dyskusji na profilu „Gmina Zabierzów okiem mieszkańców”.

Co na to inni kandydaci na wójta w naszej gminie? Czy jest to realne?